Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie próbuj zrozumieć, ludzie jej nigdy nie rozumieli i nie wiem, czy ona sama kiedy wiedziała jasno, co robi. To pewna, że z własnemi dziećmi postępowała dorywczo, bez taktu — czego dziś może żałuje, gdy je potraciła. Z rodziną także, z bratem i siostrą zerwała.
— No, a mnie się do siebie dozwoliła zbliżyć — przerwał Aureli.
— Co nie dowodzi, ażeby jutro ci drzwi nie zamknęła — dokończył Niedrażewski.
Żabiec dalej ciągnął spowiedź z tych fatalizmów, które go spotykały... przyznał się do wygranej, która stała się osią nowego zwrotu, na ostatek do wrażenia, jakie na nim uczyniła śmierć matki hrabiny Eleonory i wiadomość o niebezpiecznej chorobie jej męża, dogorywającego w Meran.
Ale epilogu tego słuchający Niedrażewski wybuchnął wielkim śmiechem naprzód, a zobaczywszy, że on zrobił na Aurelim wrażenie przykre, pobiegł go uściskać, przepraszając.
— Aureli mój drogi — rzekł — co się tyczy tego kochanego hrabiego, męża twojej Eleonory i samej pani... widzę, że muszę ci grubą zasłonę zedrzeć z oczów i uczynić przykrość wielką — ale ty zupełnie masz fałszywe pojęcia, naprzód o pięknej Eleonorze... potem o jej mężu, a na ostatek o jego niebezpiecznej chorobie, z której on uleczony zostanie, jak tylko uzna to dla siebie korzystnem...