Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zabiec padł na kanapę milczący, gotów słuchać. Znał p. Wincentego i wiedział, że tam, gdzie on zajrzał do głębi, napewno jego wzrokowi i sądowi można było zawierzyć.
— Naprzód co do uroczej Eleonory... — mówił przyjaciel. — Nie zaprzeczam, że byłeś jej pierwszą miłością, może najstalszą, może najsilniejszą, ale nie — jedyną — przepraszam cię. Ona potrzebowała także być kochaną, a męża dostała tak zimno obrachowanego komedjanta, że się jej dziwić nie można.... Tylko, kochany Aureli... nie łudź się tem, iż ona dla ciebie tylko żyje.... Znam co najmniej trzech jej wielbicieli, którzy tem samem żyją złudzeniem, a — gdyby hrabia umarł — co nie nastąpi tak rychło, hr. Eleonora z pewnością pod tego miłość się schroni, który będzie najbliżej i wyprzedzi innych.... Nie można jej tego mieć za złe, nie jest to przewrotność ale słabość.... Co się tyczy choroby hrabiego, suchot itp. — farsa to i komedja — nic więcej.
Obie strony na tem ożenieniu strasznie się zawiodły, hrabina matka i pan hrabia....
Mąż Eleonory majątkowo jeszcze nie zły by był zrobił interes, ale sądził, że będzie tu panem, a matka nic z rąk puścić nie chciała dopóki żyła. Zrujnowany, znudzony sentymentalizmem żony, dokuczliwością matki, nie chcąc w kraju odgrywać roli lada jakiej, wolał wziąć na siebie — suchoty... i udaje, że dogorywa.... Zmuszał tym sposobem do posyłania sobie pieniędzy i odzyskał swobodę.