Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mówiąc to, powoli wpatrywała się w Aurelego który już umiał teraz słuchać z obojętnością zupełną — jakby go to nie obchodziło wcale.
Wtem Winnicka, którą zdaje się bawiło udręczenie siostrzeńca — odezwała się.
— Ale? — chciałam spytać — znasz czy nie matkę i hrabinę Eleonorę? Uważałam, że gdym wasze nazwisko wspomniała, zrobiła taką jakąś minę znaczącą?
— Kto? — przerwał Aureli — matka czy córka?
— Matka! bo ja córki prawie nie widuję — obojętnie ciągnęła dalej Winnicka.
Żabiec zaledwie miał czas się namyśleć, co odpowie. Trzeba mu to przyznać jednak, że choć nie wszystko mówił, gdy mu co niewygodnem było nie kłamał nigdy — znajdując, że kłamstwo niepowrotnie kompromituje i upadla. Na zapytanie więc, odparł chłodno:
— Spotkałem matkę i córkę przed wielu latami w Szwajcarji.
Nielitościwa stara nie skończyła na tem.
— Byłeś w jakich stosunkach...
— Znajomość, jak zwykle za granicą — rzekł Aureli i dodał: Zdaje mi się, że hrabina matka obawiała się o to, abym się nie starał córce podobać i dosyć niegrzecznie się mnie pozbyła...
Widząc go tak szczerym, ulitowała się naostatek ciotka i poczęła mówić o Eleonorze.
— Lepiej znam matkę, niż młodą panią — rzekła — narzeka teraz na zięcia, ale sama winna,