Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spekulowała na niego, on spekulował na nią rachując, oszukali się wzajemnie. Eleonora ma być z mężem nieszczęśliwa...
— Nic o tem nie wiem — przerwał Aureli — ale mi jej żal bardzo...
To powiedziawszy, zdało mu się, że dosyć już wyspowiadał się ciotce i zabrał się do odwrotu.
— A zatem — powtórzyła żegnając się — daję waćpanu kilka dni, namyśl się. Miałeś dobre postanowienie, nie daj-że się starym nałogom sprowadzić z drogi...
Bardzo by mi waćpana żal było...
Miej męztwo...
Spojrzała mu w oczy z takim wyrazem życzliwości, iż Żabiec poruszył się, uczuł wdzięczność, pocałował ją w rękę milcząc i odszedł.
Po drugi raz kobieta ta wywierała na niego wrażenie takie. Zachwiał się. Cierpiał, gdyż był w niezgodzie z sobą i walczył. Rozum życzył pójść za radą Winnickiej, a nawyknienie, lenistwo, nałóg ciągnęły wstecz.
— Gdyby ta przeklęta Salomea nie nadeszła — wszystko by się było skończyło... I w dodatku? kto? panna Salomea — prawdziwa kara Boża...
Do wszystkich goryczy jakie miał w duszy, łączyło się jeszcze wspomnienie świeżo odrodzone Eleonory, jedynej w życiu miłości, już nieco przygasłej, ale zawsze jeszcze poruszającej serce. Mąż