Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W dziecku tem nic nie było dziecinnego.
— Na coś to osobliwszego wyrośnie! — mówili nauczyciele.
— Monoman, — szeptali drudzy.
— Wątpię, żeby się to wychowało, bo to coś fenomenalnego, powtarzali inni — to nie jest rzecz naturalna w dziecku takie oddanie się książkom i nauce.
Skończywszy szkoły, a nie zebrawszy na chlebie dozorcy nic prócz znacznej ilości rozmaitych szpargałów, Cyryll powrócił do domu z upartą myślą udania się do uniwersytetu. Ale tu nowe przedstawiały się trudności prawie niepokonane, brak grosza, wielkie oddalenie, podeszły wiek rodziców tęskniących za jedynem dzieckiem.
Cyryll nie obawiał się niedostatku ani walki z biedą, ale mu żal było staruszków opuszczać, którzy go tak ukochali, że miłości swej niemal zapierali się i taili z nią, aby ona go nie wiązała. Powrócił znowu na parę miesięcy do cichej plebanji i zamyślił się czy nie należało mu uczynić ofiary z siebie dla ojca i matki. Gotów był zostać księdzem, by ojca wyręczyć; serce ciągnęło gdzieindziej, ale obowiązek zdawał się tu przykuwać.
Rodzice milczeli — paroch owszem namawiał, aby się z wyznaczonej mu palcem Bożym drogi nie zwracał.
— Mój drogi Cyrylku, — mówił — są skazówki w życiu pochodzące od Boga, które człowiekowi cel jego wyznaczają, i przeznaczenie oznajmują. Nie jestem ja, uchowaj mnie Boże, fatalistą, ale wiem przecie, że Opatrzność opiekuje się nami, rządzi, pomaga. Wolno człowiekowi postąpić przeciw natchnieniu z góry, ale mu to nigdy na dobre nie wyjdzie. Ten, któremu w dzieciństwie Bóg zesłał przeczucie przewodnicze przyszłości, grzeszy gdy go nie słucha... Innym zbywa na niem, ci idą ślepo, ale wybranych oświeca łaska z góry, a przeciwić się jej zgubna. Tobie widocznie znać powiedziano, że ludziom się przydasz nauką, słuchaj-że co każą. Dla nas moje dziecko ofiara twoja byłaby bezpożyteczną, dni naszych maluczko jest i policzone one