Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/418

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dźwigać ją i wspierać nie przestanie. Ani nędza, ani praca, ani umartwienia jej nie straszne przy pomocy z nieba...
Tak mi usta zamknęli, a Emilja wkrótce potem wstąpiła do Sióstr miłosierdzia i we dwa lata potem u łoża chorego chwyciwszy zgniłej gorączki, umarła jak święta z modlitwą na czystych ustach.
Jam wyniósł z tego domu przyjaźń Juljana i nowy zwrot ducha, za który do dziś dnia jestem mu obowiązany; nie zostałem jak on ascetą, ale mogę westchnąć do Boga, pomodlić się i wierzę!!! a wiara dała mi nowe życie.
Umilkł i wszyscy milczeli szanując głębokie przekonanie z jakiem ostatnie wyrzekł słowa.
— Mów dalej, dodał po chwili Albin, boję się żeby i to u ciebie przechodzącym tylko nie było fenomenem.
— Nie — to jedno zostało we mnie; mam chwile wybuchów, łez i modlitwy gorętszej, ale nigdy mnie nie opuszcza wiara... Najlepszym moim przyjacielem jest Juljan, żyjemy z nim jak bracia, on to skłonił mnie do ożenienia.
— A więc się ożeniłeś nareszcie! zawołał Albin, bravo!
— Jakim sposobem? spytał Longin.
— Wytłómaczył mi naprzód, że ideałów nie ma na błotnistym świecie naszym, że anioły (jak jego siostra) są bardzo rzadkie i do niebios uciekają, a poczciwych i miłych istot bardzo wiele, byleby pliszki w gnieździe jastrzębia nie szukać.
— Pewnik z historji naturalnej! rzekł Baltazar.
— On tedy zawiózł między pliszki w perkalowych sukienkach — dodał Longin.
— Nie, przypadek!
— Deszcz, burza czy spotkanie w drodze?
— Nie zgadniecie jaki!
— Cóż?
— Koń!
— A no! to ciekawe.
— Miałem potrzebę kupić konia, wskazano mi sławną stajnię w sąsiedztwie byłego pułkownika Narostowskiego;