Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/402

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

twiał, nie śmiałem tknąć fortepianu, zdawało mi się profanacją odezwać się z ubogą myślą nieforemnie przedstawioną po tylu mistrzach...
Tak kolej przyszła na malarstwo — ołówek wpadł w rękę znowu, rozpakowałem farby i począłem malować. Całe dnie poczciwy ojciec siedział za mną i patrzał, dziwiąc się i poprzysięgając, żem był geniuszem uniwersalnym — czego zresztą i ja się po troszę domyślałem... Rezydent w zachwyceniu po miodzie gębę otwarłszy, powtarzał:
— Rafael! panie, słowo honoru, Rafael!
Wiele bym tak popsuł płótna, nie wiem — gdyby niespodziana okoliczność nie przerwała tych zajęć, które na nic się nie zdały, ale mnie robiły szczęśliwym na chwilę — wśród malowania zakochałem się.
W sąsiedztwie naszem zjawiło się cudo! była to panienka, dla której wychowania rodzice spędzali lat dziesięć w Paryżu, Rzymie, Florencji, Dreźnie, budując ją na fenomen. W kolebce uznaną została a raczej namaszczoną na dziecię cudowne i stosownie do tego ją pielęgnowano.
Matka miała ich kilka, próbowała z kolei każdą przerobić na heroinę, ale w tej dopiero znalazła odpowiedni materjał i jej poświęciła się zupełnie. Miernego majątku ludzie, oboje starannie wychowani, nie wiem czy wprost żądali sławy i rozgłosu, czy ufali w to, że sława talentów nadzwyczajnych nadzwyczajnego sprowadzi im zięcia, dosyć że wychowali córkę na inspektach jak delikatny kwiatek, usiłując podnieść uprawą, co Bóg obiecywał w zarodku.
Imię jej było Bogna... już siedem lat mając, śpiewała i grała w publicznym koncercie na ubogich, w tym wieku już była zachwycającą i zachwyconą istotą, wiedzącą doskonale, że jest fenomenem, kandydatką na bóstwo, starającą się podobać i tupającą nóżką, gdy kto śmiał nie zwracać na nią uwagi. Jedno z dwojga, wychowanie przedsięwzięte albo ją miało spotęgować, albo unicestwić... szczęściem wytrzymała je i nic się jej złego nie stało; owszem rękami najsławniejszych mi-