Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/806

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
26

— Cóż to ja student, czy co znowu? — zawołał Kirkuć, — pod dyktą? także mi pytanie! pod dyktą? słyszałeś?!
— No! a ortografja? — zimno dokończył Pluta, który wiedział, że zżyma się czy nie, a w końcu Kirkuć słuchać go musi.
— A na co mnie ortografja? kaligrafja i te tam głupie różne grafje? czy to ja smarkacz jaki? słyszałeś ty go?
Pluta chodził zadumany.
— Gdybyś pisał porządnie, a usłużył mi w tym razie, tobym ci taką wieczerzę sprawił, jakiéj od roku nie jadłeś, — rzekł po chwili.
— Co? raki może? — spytał Kirkuć po chwili.
— Choćby raki i butelkę porteru.
— E! czterdziestogroszowego!! facecje!
— No! to angielskiego, koszowego....
— Koszowego? — zawołał Kirkuć żywo, — to napiszę i zobaczysz jak napiszę! z esami, ja, byle chciéć, to sztychuję.
— Bylebyś pisał, ze sztychowania kwituję.
— Ale zobaczysz i przekonasz się.
— Siadaj i pisz.