Nie mylił się w tém co przeczuwał pan Feliks, jeszcze bowiem zupa się nie skończyła, a pani Samuela podniosła żywo głowę i zwracając się do męża spytała.
— Ale któż jest ta pani z Saskiego ogrodu? powiedziałeś mi jéj imię tak niewyraźnie, żem go niedosłyszała...
— E! ta pani, odparł Narębski — mogłabyś nawet obejść się bez jéj nazwiska...
— Jakto? przecież zrobiłyśmy tak dobrą znajomość! i tak jest dobrze! Cóż znowu, czybyś chciał mnie od niéj odstręczyć? — to mówże otwarcie dla czego?
— Bo téj pani nie lubię...
— Tak! ale to nie obowiązuje mnie do podzielania tego uczucia. Spodziewam się!
— Zapewne..... są jednak okoliczności, w których uczucie męża stanowi o stosunkach żony...
— Ah! par exemple! zawołała na ten aforyzm niesłychany w dziejach jéj małżeńskich pani Samuela rzucając łyżkę w talerz z nietajoném uczuciem zgrozy.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/651
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
91