tomności, rady, myśli, środka, jakimby zapobiegł straszliwéj burzy, na którą się zbierało. A tu, jak naprzekorę ogród co moment większą liczbą ciekawych świadków się napełniał.
Moment krytyczny przedłużał się tak dziwnie, pani Narębska tak niespokojnie trącała męża, a Jenerałowa spoglądała na nich z takim wyrazem powagi zdumionéj, że nie było już ani chwili do stracenia, musiał Narębski kończyć w jakikolwiek sposób scenę, grożącą mu publicznym skandalem.
Wlepił więc wzrok w panią Palmer, przeszywający, grożący, prawie dziki i tak rozkazujący, że sile jego nawet chłód téj marmurowéj kobiety oprzéć się nie mógł..... i w téjże chwili odwracając się do żony, bardzo uprzejmie przedstawił ją i córkę... nawzajem wymawiając niewyraźnie jakieś nazwisko, którego nikt dosłyszéć nie mógł.
Jenerałowa czy się domyśliła, czy zrozumiała go, czy się przelękła, trudno było zgadnąć, twarz jéj nie wyrażała żadnego uczucia, a uśmiech grzeczniutki i słodki okrasił
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/629
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
69