Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1445

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
231

wali leżéć w jednym grobie, ale to już nie wiem czy pozwolą, bo to stary grób.... to choć blizko...
Byczek milczał, zimno tego słuchał, bo był przywykły do marzeń matki.
— Dziś ja tedy umrę, jeśli tam wam nic nie zawadzę, alebym się na wyjezdném z księdzem chciała jakim zobaczyć. Oj! nagrzeszyło się dużo, dużo! potrzeba pana Boga przeprosić, niech przyjedzie jaki starowina, co się z nim dobrze zna, bo ci młodzi, to ja ich nie lubię.
Byczek pobiegł do żony, opowiedział jéj co słyszał od matki, poszła i ona do niéj, ale otrzymawszy ponowioną prośbę o księdza, posłała po niego.
Stara dosyć długo pozostała z nim zamknięta i przygotowała się jak do ostatniéj podróży, a gdy się wszystek obrzęd odbył, siadła w fotelu i prosiła o kawę, którą bardzo lubiła.
— Moja droga Zacharjaszowa, — rzekła, — już to pewnie ostatni raz cię o to proszę, niechże będzie z kożuszkiem i parę sucharków.
Ten apetyt staruszki, który się niespodzianie zjawił, przekonał Byczków i uspokoił ich,