Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1349

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
135

— Ja? ale jakież mam prawo? — wybąknął smutno Pobracki, — chyba to, jakie mi daje wielka i gorąca przyjaźń dla niéj. Boję się ludzi, oczów i języka świata.
— A! a! dajże pokój! to troskliwość zbyteczna, któż mnie o niego posądzać może?
— No! ja pierwszy.
— To mi sobie wytłumaczyć łatwo z pewnego względu, choć zkądinąd dziwię się, że mnie pan masz za tak lekką... To dzieciństwo.
Zamilkli, bo jenerałowa przybrała dumną postawę kobiety nieco obrażonéj, i poczęła niecierpliwie rwać koniec swéj chustki.
— Zobaczysz, — rzekła, — jak mi to pomoże do processu; już hr. Abel po raz drugi pisał do familji nalegając o układy, skończemy niechybnie zgodą....
— A potém? — zapytał Pobracki.
— No! a potém! dam mu pieniędzy na drogę i pojedzie sobie, — przerwała kobieta po cichu, — nie mówmy o tém, bo doprawdy nie ma o czém....
Pobracki zamilkł, mimo to jednak widać