Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
208

dząc, że nie ma tu już po co czekać reszty, nakrył głowę bez ceremonji, zaczął obcinać cygaro.
Ale w nim kipiał gniew skryty, który usiłował pokryć obojętnością pozorną.
— Więc tedy rozstać się mamy? — rzekł powoli, — a! no! mam nadzieję, że z tego jeszcze nie umrę. Miarkujesz kochana Fifino, — dodał nazywając ją po dawnemu, — że człowiek, który ośmiela się prosić cię o rękę twoją, musi być nie w najlepszéj pozycji socjalnéj! Czyni to chlubę twojemu rozsądkowi, żeś mi odmówiła, ale widzisz moje serce, najlepsze rachuby zmylają.... Kapitan Pluta, którego znałaś trzpiotem i wartogłowem, nie jest dziś tém czém był przed wieki.... mogłaś miéć z nieciekawego człowieka, wcale uchodzącego (jak dla ciebie) męża.... Znajdziesz pokaźniejszego, ale nie będziesz miéć przyzwoitszego i dogodniejszego.... Ja ci mówię, że za rok, dwa, przy pomocy podagry, byłybyście mnie z Kachną razem za nos wodziły. Nie przeczę, że z początku mógłbym być meblem za kosztownym.... Ręczę, że w mój majątek nie wie-