Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
119

nie, a co daléj, to niech jego głowa boli nie nas....
Adolfina nic już nie odpowiedziała, ze wzgardą spojrzawszy na kapitana, który cygaro sobie zapalał.
— Wiész, — dodał, — że ze mną walczyć niebezpieczna rzecz.... namyśl się, głupstwa nie rób; powiadam ci, że tak ma być i będzie.
Zamierzał już wychodzić i czekał tylko jakiéjkolwiek odpowiedzi, ale Jordanowa zacięła wargi i milczała uparcie.
— Więc do zobaczenia, — rzekł, — na wieś pojechać z nią, toć jeszcze nie kryminał, a powiadam ci, jechać musicie.
Jordanowa wstała jakby do wyjścia.
— Bardzo mi przykro, — rzekł kapitan, — że cię siłą prowadzić muszę na drogę właściwą.... ale cóż robić; ludzie często są ślepi na interes i dobro własne. Do zobaczenia, proszę się nie gniewać. W trzy dni przyjdę po odpowiedź względem pierwszego pytania, a co do podróży na wieś do Roskoszowa, uważam to za rzecz skończoną.
Adolfina milczała.