Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wiam pod opieką pani mego szwagierka, proszę mi go tylko nie zbałamucić.
A Jasiowi szepnął:
— Śmiało rozmów się o wszystkiem, we troje to nie idzie; za godzinę powrócę.
Jaś usiadł zmieszany, niewiedząc od czego począć, ale ledwie się drzwi zamknęły za Sobockim, przysunęła się ku niemu pani Tryze, do reszty dobiła go wzrokiem swoim i sama, widząc jego nieprzytomność, zaczęła:
— Niechże mi pan powie — słodziuchnym odezwała się głoskiem — któż to jest ten stryj pański? Trochę słyszałam o nim, ale radabym wiedzieć więcej?
Powiedziała to tak po prostu, niezmieszana, nie zarumieniona, że Jaś języka w gębie zapomniał.
Pierwszy to raz w życiu znalazł się w obec tak zachwycającej kobiety, pierwszy raz uczuł siłę wzroku który zna co może i umie spętać gdy zechce, krew zawrzała w nim i wszystkie namiętności, wywołane przykładem, mową, osamotnieniem gorącem, zburzyły się w nim gwałtownie. Jaś nie był panem siebie, w głowie mu się mięszało, serce biło w piersi, myśli rozpierzchłe leciały wściekle jak chmury na burzę; pani Tryze spostrzegła to widać, rada była wrażeniu znamionującemu jej zwycięztwo, i powtórzyła nalegając:
— Któż to jest stryj pański, ten Kasztelanic Zawilski?
Zadanie było trudne, a Jaś nieprzytomny, źle się z niego wywiązał, i choć mu pomagała kobieta, niedobrze zdał sprawę z zamiarów które go sprowadziły, ale domyślność pani Tryze dopełniła czego brakło. Uśmiechała się ona zmieszaniu młodego chłopca, zgadywała i podchwytywała myśli jego, które bojaźliwie wyrażał, wyjaśniała je sama zadziwionemu, i choć Jaś niewiele jej potrafił powiedzieć, domyśliła się wszystkiego, nawet namiętności którą wzbudziła w pośle.
W istocie, szatan to być musiał ta kobieta — oko jej zabłysło jakimś ogniem straszliwym, niepokonanym, strzeliło jakąś potężną nadzieją, i po chwili zasunęło