Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/335

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cienka i zręczna, wyszła w ubraniu ułożonem z największem kobiecem mistrzostwem.
Miała prostą płócienkową sukienkę, ale ta leżała na niej jak ulana, biały kołnierzyk i jedną za całą ozdobę bransoletę, ostatek może dawnej zamożności, przepysznej roboty, ze starożytną kameą. Na głowę nie włożyła czepka, włosy zaczesane gładko, a warkocz gdyby go rozpuściła, byłby ją okrył jak płaszcz królewski. Włos ten miał rzadką barwę czarno-kruczą, łuk brwi zdawał się zarysowany tuszem, a oczy z pod nich szafirowe prześliczne, patrzały niesłychane przybierając wyrazy i jak Kameleon wszystkie biorąc barwy uczucia. Biała płeć, przepyszne ramiona, ręce malutkie, starannie okryte ciasną rękawiczką dopełniały obrazu tej całości, która zdumiała tak Jasia, że w ustach mowa mu zmarła ze strachu i podziwu.
Spodziewał się on czegoś bardzo pospolitego; znalazł co nie marzył i prawie się przeląkł.
Pani Tryze, ledwie okiem spojrzawszy po gościach wskazała im krzesła, a sama rzuciła się na kanapę.
Rozmowa przez nią poprowadzona, poszła z największą łatwością, po przedmiotach, które nie będąc oklepane, były jednak wszystkim dostępne. O treść podobną tak łatwo w małem miasteczku!
W ciągu jej, Jaś, który się mało mieszał do żywych rozpraw o sąsiadach miejskich owych państwa, ciągle z oka nie spuszczał zachwycającej gospodyni. Nie pojmował dotąd, jak Sobocki potrafi się odważyć mówić z nią o tem co ich tutaj przywiodło. Ze swej strony pani Tryze, nie okazując wcale, że się wpatruje w Jasia, egzaminowała go bacznie, i dziwiła się pewnie, co może znaczyć u niej tak niepoczesny wysłaniec. Odkryła w nim wprawdzie przebiegłość i zepsucie, ale ubogi strój ją zraził, i minka niechętna dostatecznie to okazywała.
Po chwili, Sobocki spojrzał na zegarek, przypomniał sobie jakiś interes i pochwycił za kapelusz.
— Ja tu zaraz powrócę — rzekł szybko — zosta-