Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pan Samuel skosztował wina.
— A co? — spytał obracając się ku niemu szambelan — prawda że nie zgorsze?
— Wyborne! bez pochlebstwa.
— A, ba! spodziewam się! czterdzieści pięć lat ma metryki w butelkach! — z uśmiechem, w którym trochę dumy przebijało się, odpowiedział szambelan.
Pani Hieronimowa odwróciła się w tej chwili do sąsiadki i z uśmiechem sobie zwykłym chciała z nią począć rozmowę, lecz Aniela usunęła się umyślnie, i ani spojrzeć na nią nie chciała.
— Pani czy nie cierpiąca? — spytała nieśmiało.
— W istocie — krótko pokaszlując i widocznie urywając rozmowę odparła panna.
— Taki bo dziś skwar, że i mnie głowa boli.
— Czy nie zaszkodziła pani zupa? — z ugryzkiem złośliwym, mierząc ją okiem, spytała panna Aniela.
— O! bynajmniej; czułam to usposobienie od rana. Rozmowa się przerwała.
Rotmistrz jadł ogromnie; Jaś udawał że je, a patrzał na wszystkich niepostrzeżony z pod brwi. Pan Bulwa karmił się machinalnie, zamyślony głęboko i swobodnie, bo wiedział że raz już będąc spytany, drugi raz przez pana zagadniony być nie może; widać było że wędrował z dumami gdzieś po łanach i arendach rachując swoje dochody, oberchapki, porękawiczne i podarki — twarz jego piętnowało wewnętrzne zadowolenie niczem niezatrute.
W ten sposób przeszedł obiad cały; panna Aniela nie raczyła się udobruchać do końca; parę razy jeszcze zaczepiał ją kasztelanic, ale nareszcie widząc, że coraz ostrzej mu odpowiada, odwrócił się do gości i dał jej pokój. Pan Samuel jadł dobrze, ale lepiej jeszcze rotmistrz, który i całą butelkę piwa wysączył i chleb po trzykroć z talerza przybierał i talerze oddawał czyste jak zmyte.
Wstano od stołu; — u wyjścia ten sam zachowany był porządek jakim wszyscy weszli do sali, z tą tylko różnicą, że rządca wszedł razem za wszystkiemi,