Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czony swem życiem; czuje już, jak mi wyznał, tęsknotę do Boga, do wiary opuszczonej za długo... To grunt, za tem pójdzie poprawa życia, a za nią wszystko najlepsze...
— To co mówisz, kochany bracie — spokojnie odparł Samuel — dowodzi tylko żeś go dawno stracił z oczów, i że cię łatwo oszukał. Co do mnie, stoję przy swojem. Tu potrzeba kogoś co by lepsze miał oczy i większą zręczność nademnie starego; intrygi się rozpoczną, bo do nich się wszyscy stroją... Staś nie porzuci swego rodzaju życia, bo w nic, ani w Boga, ani w szatana nie wierzy, i my stracim majątek, a co gorzej, człowieka zgubim. Może wpływ codzienny uczciwego człowieka, silniejszego nademnie, mógłby na mego poskutkować.
— Jakto? utrzymujesz jeszcze, że mógł tak bezwstydnie skłamać?
Samuel się rozśmiał boleśnie.
— Ani wątpię rzekł — wszystko ci przyrzecze, a nic nie dotrzyma.
Piotr smutny, urażony, umilkł.
— Bracie Samuelu — odezwał się Antoni, chętny do gawędy — ty to już podobno za nadto wszystko widzisz czarno; czemu to ma być niepodobnem, żeby zatęskniwszy do Boga powrócił?
— Niech i tak będzie, niech i tak będzie — trochę niecierpliwiąc się odrzekł Samuel — na tem kończę, ale pamiętajcie żem przestrzegał, żem prosił! Umywam ręce i milczę odtąd do końca.
To mówiąc, smutny usunął się na bok, podparł na ręku i zamilkł w istocie.
— Nie pozostaje nam więc nic — rzekł August dowcipnie — nad spokojne czekanie zmiłowania Bożego nad grzesznikiem.
— I niech go tu Samuel tak dogląda jak dotąd — odezwał się pan Piotr — bo w razie czegoś zagrażającego da nam znać. Dodać mu teraz drugiego stróża, jak projektowano, biło by w oczy zanadto, on sam by się na tem mimo farby nie omylił, toby go mogło