Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cudzym ogniu i wasza pieczeń się upiecze — w hurti i kasza zistsja.[1]
Hieronim spoglądał zdziwiony.
— Takie prawo! — dodał Piotr serjo — istotnie długoby to było tłómaczyć, ale tak jest, tak jest... to nowe urządzenie... wszyscy muszą iść razem... Pawłowie i inni potwierdzeni, a dla waszych papierów będzie i musi być zwłoka, dlatego o nie proszę.
Dziadunio przybrał fizjognomją bardzo serjo i przynaglał burcząc; Hieronimowie spojrzeli po sobie z zadziwieniem i radością.
— A toć to dla mnie największa łaska, — rzekł Hieronim wstając — jam się tak o los dzieci troskał.
— Boś nie wiedział — żywo przerwał Dziadunio — że pan Piotr musi ci ich przyłączyć choćby nie chciał; w tem jego interes. Jesz cze mu łaskę zrobicie temi papierami, bo się nieboraczysko także o to nastękał.
— Aleby to była niesprawiedliwość — przerwał gospodarz — żebyśmy korzystając....
— A! ty nic nie rozumiesz! — ofuknął go Dziadunio — on swoje: Pip w dzwin, a czort w sołomianik![2] Tu chodzi nie o was, ale o pana Piotra! a tobie niewiedzieć jaka niesprawiedliwość się roi. To interes nie twój! Skaczy wraże, jak pan każe[3] i po wsimu!
— W istocie, w istocie — przerwał pan Piotr — dajcie mi tylko papiery, to rzecz dla mnie pilna; wielką mi zrobicie przysługę...
Hieronim spoglądał jeszcze, niedowierzał, ale poważne a nawet surowe i chmurne twarze starych poczciwych kłamców, nie dozwalały mu się domyślać podejścia; w duszy tylko Panu Bogu dziękował, że jego interes tak się zszedł ze stryjowskim.
— Chwała Bogu — rzekł — że się to tak składa! papiery są gotowe.

— I dasz mi je jutro? — spytał pan Piotr.

  1. W hurcie i kasza się zje.
  2. Ksiądz w dzwon a djabeł w słomiankę.
  3. Skacz wrogu jak pan każe.