Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A tak! wywody powinny obejmywać cały ród. takie jest prawo, a że wy ślamazarnie koło tego chodziliście i zapomnieli o swojem szlachectwie, i jemu nieborakowi wszystko wstrzymano. Ani smerty, ani popustu![1] Trzymają go tak za nogę.
Hieronimostwo osłupieli; jakoś dziwna trochę loika Dymitra pomieścić się im w głowie nie mogła.
— Długo by wam to było tłómaczyć — daj Boże wse znaty, a ne wseho probowaty,[2] — rzekł niby gniewnie, że go nie chcą zrozumieć, Dziadek — ale zmiłujcież się, dostarczcież mu potrzebnych papierów! Nie chciał wam sam dokuczać; ja za niego proszę niechaj się to raz skończy! Albo wiszajte, albo puskajte![3]
— W istocie — rzekł poważnie potwierdzając pan Piotr — bardzo mi o ten interes chodzi; radbym widzieć jego koniec.
— Ale — odpowiedział Hieronim z frasunkiem — ja byłem już zrobił staranie o przyłączenie się, bo brat Paweł o mnie zapomniał; tylko przyznam się stryjowi grosza mi na to nie stało.
— Do czegoż tu grosz! — ofuknął Dziadunio, — pan Piotr i grosza za was nie da, ale trzeba mu was przyłączyć, bo jego w tem interes, nie wasz. — Swoja sermiażka ne tiażka.[4] A macież te papiery?
— Papiery są jeszcze u mnie, bo mi ich Sobocki bez dwóch tysięcy złotych podjąć się nie chciał — rzekł Hieronim.

— To łotr, to mudrahel ten Sobocki! — zawołał Dziadunio — ne ide jemu o najdok ale o skosztunok![5] Pan Piotr jeszcze wam za te papiery koszta powróci, bo powtarzam, że to jemu potrzebne! hę? rozumiecie. Już mnie o to dwa dni prosi, żebym u was wykołatał. A i wam też to nie zaszkodzi; przy

  1. Ani śmierci ani odpuszczenia.
  2. Daj Boże wszystko znać, nie wszystkiego próbować.
  3. Albo wieszaj, albo puszczaj.
  4. Własna siermiężka nie ciężka
  5. Nie chodzi mu o znalezienie ale o skosztowanie.