Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Które były przedziwne! — odwracając się ku niej rzekł pan Piotr.
— Ale ja, cobym była chciała okazać mojem przyjęciem — mówiła dalej Julja — ile nam jest drogą pamięć stryja... i jak...
— Gdyby to z obcym, więcejbyś pani mogła się kłopotać, ale między nami, zlituj się pani, czy to się godzi taką drobnostką frasować.
— Jestem prawdziwie w rozpaczy!
Paweł i Hiacyntha co chwilę wychodzili, słudzy nakrywali do stołu, przyniesiono tymczasem śniadanie. Piotr zapewniał, że na jednem śniadaniu nawet chętnie by poprzestał. Ale tak być nie mogło — musiano podać koniecznie ową śmietankę, która stała w lodowni oczekując dnia zwycięstwa.
Tymczasem matka oczyma manewrowała ku Stasiowi, a Petrę nieznacznie też, niby trafunkiem podsuwała ku niemu. Ona ciągle się krzywiąc, jakby ją wcale nie obchodzili otaczający, niekiedy potrząsała głową po żytomiersku, niby dla odgarnienia włosów, ale w istocie dla nadania sobie minki, którą uważała za bardzo modną. Hiacyntha cokolwiek odpocząwszy, puściła się w retorykę, zadziwiającą doborem i kolorytem wyrażeń. Staś który nie mając złego serca, śmieszek był trochę jak każdy młody, dusił się szynką, dławił chlebem, żeby nie parsknąć jej w oczy, tak na ten występ dziwne frazesy dobywały się z ust słodko ściągnionych nauczycielki.
Wybiły po kolei, pierwsza i druga i trzecia, waza mignęła swoją białą czapką pod oknami — niesiono ją w tryumfie, z processją ruszyli się wszyscy do stołu. Gotowała Basia państwa Hieronimów, która spełniała co jej kazano i nie żałowała pieprzu, gotował pijany Ignaś który dosypywał także goryczy — i co się z tych połączonych usiłowań obojga zrobiło — może chyba opowiedzieć kto kosztował.
To pewna, że przy największej usilności, łyżki zupy nikt przełknąć nie potrafił — zdawała się gotowanym w płomieniu żarem. Każdy się zakrztusił, zrobił z tą