Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z nią dziewczynkę z piekarni, a tymczasem małżonkowie zajęli się swojem gospodarstwem, w którem zawsze jest co robić pozostałego od wczora, pilnego dzisiaj, lub przewidzianego na jutro. Gospodarstwo jest tym mitologicznym kamieniem, który na górę wtoczony, na dół opada nieustannie; a mythus ów pewnie nic innego nie oznacza nad pracę naszą wiejską, co się bez końca odradza.
W dobre pół godziny zjawił się i pan Paweł, wiedziony nadewszystko ciekawością. Był to podłysiały, już nie zbyt młody mężczyzna, dobrego wzrostu, zdrów, silny, na którego twarzy malowały się na ogólnem tle głupoty, chytrej trochę, jakieś nieodgadnione uczucia i myśli człowieka, co nad wszystko lubi się bawić. Widać tam było wykluwające się pretensje do tonu i wyższości i pewność siebie, trochę dumy, trochę zarozumienia, a uczeń Lavatera byłby może wyśledził i chciwości odrobinkę. Ubrany był acz po wiejsku, porządniej jednak i staranniej od brata; słomkowy jego kapelusz rodem był z miasta, rękawiczki jeszcze nie dawne, uchodzić mogły za glansowane, kij udawał trzcinę, gałka zarywała na rzeźbę.
Żona musiała mu mocno zazdrościć, że jej duma nie dozwalała pójść także z nim razem i dowiedzieć się o upokorzeniu Hieronimowej, którego była prawie pewną — przykazała tylko powracać panu Pawłowi jak najprędzej i nic po drodze z nowinek nie zgubić.
Paweł wszedł nie robiąc ceremonii; ledwie się głową skłonił bratowej i siadł nie proszony, oglądając się z wyrazem twarzy, który dobitnie mówił: — O! mój Boże! cóż to za hołota! i to mój rodzony brat!
Dzieci odpędzane od ogrodu stryja, zobaczywszy go uciekły; wszedł Hieronim, podali sobie ręce zimno.
— Cóż tam? żona twoja powróciła? — spytał rozsiadając się pan Paweł.
— Wróciła, i z tego powodu właśnie wezwałem ciebie — odpowiedział młodszy. — Przypatrywała się i nasłuchała co tam się dzieje u Kasztelanica. Pan Samuel polecił jej o tem oznajmić familii, a choć ja