Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w prostej szkółce, od bakałarza pierwsze światło odebrali — sami potem to nasionko rozwijając.... Serce poczciwe, talent od Boga dany, więcej znaczą niż wszelkie starania ludzkie.
— Niech i tak będzie — odpowiedziała żona z westchnieniem — ty to wiesz lepiej; ja nad tem tak mądrze nie myślałam. Ale powiedz mi jak damy rady chłopcom choćby najskromniej? ich jest dwóch!
— Oddamy do szkół, a jeśli im nie starczy na wychowanie to co mam, prosić nikogo nie myślę: pójdę służyć.
— Ty! służyć!
— Ja! ja! cóż to dziwnego — odpowiedział pan Hieronim — to tylko bieda — dodał ciszej — że wszyscy wiedzą iż z połowy wsi zszedłem na trzech chłopków, a nikt nie wie ile mi pracy ta ruina kosztowała. Nie mogę inaczej służyć jak za rządcę, za ekonoma, bo to tylko znam lepiej — a któż mnie weźmie wiedząc żem swoje utracił?
Żona zamilkła; w cichości przeszli kroków kilka.
— Jakoś to będzie — przerwał pan Hieronim rozweselając się — na chłopców mi więcej nie potrzeba do powiatowej szkoły jak tysiąc złotych; jużby chyba Bóg nie łaskaw, żebym tego nie miał.
— Ale my, z czegoż się utrzymamy?
— O! zachciałaś! chleba nam starczy, wody jest dosyć... tylko mi ciebie żal, że ty się zabiedujesz.
— Myśl ty o sobie i dzieciach; jam w ubóstwie wychowana i do ubóstwa przywykła, jam do tego nie od dziś przygotowana.
— No! to bądźże spokojna; ja także sobie rady dam.
I uściskali się ze łzami w oczach, ale z poczciwą nadzieją w sercu.
— No! a cóż będzie z poleceniem pana Samuela? — spytała po chwili Hieronimowa.
— Trzeba pomyśleć — musimy o tem oznajmić familii, kiedy nam to poruczono; ale komu? — rzekł namyślając się pan Hieronim.
— Wszystkim to trzeba powiedzieć — zawołała żona.