Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A co to ty mi stary bezbożniku będziesz tu takie androny plótł? Cicho mi, cicho.
I mówić też dłużej było trudno, bo się wrzawa zbliżała. Wstawano od stołu, skrzypki i basetla poczynały się stroić w większej sali, towarzystwo gromadnie do niej przechodziło, a część jego zabiegała i do pokoju, w którym nad próżnym już półmiskiem naszych trzech siedziało.
Trzeba i im było wstać, bo oto pan Dydak Przyrowa, kwaśny i skonfundowany, pannę w wieńcu wiodąc, szedł, przodując weselu; a za nim wiódł Ewunię podkomorzy, choć stary, uśmiechając się do niej, jakby w cudowny obraz patrzał.

∗             ∗

Choć zimowa noc jeszcze w styczniu długa, przetańcować ją młodym łatwo, a starym przegwarzyć.