Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nie uważali, że od kwadransu, Sykstus wsparty o stół, rozmowie się przysłuchywał. Zrozumiał o co chodziło i pokraśniał cały, zdawało się że coś przemówi, bo mu usta drżały, milczał przecie. Wtem Gula nań długo popatrzał, wyzywająco.
— No, a waść co na to?
— Ja? a mnie co do tego? — zniżonym głosem odezwał się młodzik — mnie co do tego.
— Jak to? jak to? asindziejowi obojętna rzecz, jaki los spotka córkę jego dobroczyńcy i kolligata, i w tak serdecznej materji nie masz asindziej zdania? — zapytał skarbnik.
— Jestem za młody, abym o starszych i godniejszych wyrokował — ozwał się Sykstus skromnie.
— Chwalebna bardzo wstrzemięźliwość — przerwał skarbnik — ale zarywa na ostygnięcie i obojętność.
Zarzut ten wywołał rumieniec na