Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Sykstus milczał, podczaszy chodził, posapując i kiwając głową.
— Ciocia Żylińska, ponieważ się wahałem, oświadczyła, że mi da dwunastoletni kontrakt dzierżawny.
Podczaszy się odwrócił...
— Ciekawym — rzekł — co sobie każę płacić z Dołhowoli? hę? Są długi?
— Legatów i sum rękodajnych na Rozdołkach jest sto pięć tysięcy; ja to najlepiej wiem, bo pan Żółtkiewicz miał jej interesa. Sześćdziesiąt tysięcy na szóstym procencie, reszta na piątym.
— Tać! tać, asindziej to niby prawnik, powinieneś wiedzieć, jak się ubezpieczyć — zawołał podczaszy — cóż baba chce do rąk mieć, bo to i podymne nie mała rzecz i inne ciężary publiczne i łanowe... i...
— Ciocia Żylińska żąda do rąk nie więcej nad tysiąc talarów.
Podczaszy się mocno zadumał.