Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

toż to śmiechu warto! Rozdołki! lichota.
— Ja, jaśnie panie — przerwał jeden z rezydentów, pan Taszła — ja Rozdołki znam, żytnia gleba, ale nigdy nie chybi. Niezły folwarczek, siana w bród, lasu dosyć, woda obfita.
— Las i woda, wszelka wygoda — rozśmiał się podczaszy — tak! i niebo nad lasem. Co mi asindziej prawisz, panie Taszła, to awulsik, licho wie co...
— Daruj mi, jaśnie pan, że ośmielam się objaśnić, dwadzieścia chat, włościanie się dobrze mają, czterech kołodziejów, młynek z foluszem...
— No, dajże mi pokój, winszujcie panu Warczyńskiemu dzierżawcy, niech lezie, niech wlezie po uszy! a z Żylińską się wdawszy, dopiero mu będzie dobrze...
Zamilkli, bo podczaszemu, gdy był