Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i uciec. Nie będę czekał do końca, wymkniemy się z giermkiem.
— A! nie! nie! bądź dłużej — żywo poczęła Ewa — proszę, każę. Dotąd się nikt nie domyśla. Ja sama nie pojmuję, jak się to stać mogło? O! jaka jestem szczęśliwa. Nie powiem, żem się domyśliła, serce mi uderzyło, coś mi mówiło, że to ty! tyś być powinien, ale, nie marzyłam o tem szczęściu.
— Droga pani, to szczęście dla mnie, ale minie jak błyskawica, a potem...
— Ewa nie zdradzi! — zawołała podczaszanka — wierz mi, i bądź spokojny, cierpliwości!
Wtem pary, ściśnięte nagle w pochodzie, zbliżać się zaczęły, Kleopatra do ucha Ewy przyłożyła usta gorączkowo, natrętnie pytając:
— Któż to? kto to?
— Nie wiem.
— Aleś mówiła z nim?