Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie spodziewam się — odpowiedziała ochmistrzyni — ale gdyby, uchowaj Boże, trafić się to miało, to jej sercem naprawię. Serce to złote.
— O! toć ja wiem i dlatego — rzekł ciszej podczaszy — obawiam się, aby, jak to pospolicie bywa, lada kto go nie opanował.
Ochmistrzowa spojrzała nań pytająco.
— My się, kochana pani, nie od dziś znamy — mówił wzdychając podczaszy — mam do asindźki ufność wielką, radbym z nią otwarcie o Ewuni się rozmówić.
Ochmistrzyni niezwyczajnością tej apostrofy zdumiona nieco, stanęła milcząca.
— Doszły mnie słuchy, nie chcę ja temu wierzyć — rzekł ojciec — że Ewunia się w tym głupim, co tu u nas często bywał, w tym Sykstusie, jakoby pokochać miała, powiedz mi asindźka, czy to może być.