Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dał podczaszy — wiem, mam się na ostrożności. Jako żywo nic mu nie obiecywałem. Jeśli to mówi, kłamie.
— Nie wiem czy mówi, czy nie, ale ludzie plotą.
Podczaszy westchnął.
— Istna bieda! — rzekł — mieć córkę młodą a posażną i jedynaczkę, rad bym ją prędzej za mąż dać! Przynajmniejbym zasnął już spokojnie.
— O! o to się nie ma co pono troszczyć — rozśmiał się mecenas.
— Licha tam, mospanie! — westchnął ojciec — za mąż dać łatwo, ale tak aby córka, i ojciec, i pan młody, i świat był kontent, wielka sztuka.
Zagadano o czem innem, podczaszy wyraźnie lawirował, obchodził coś, nim przystąpił do rzeczy.
— Zebrało mi się — rzekł — dosyć i innych kłopotów na głowę, proces ten o Szumlańszczyznę asindziej znasz, a oto i krewniaka nam