Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chciał grubo odpowiedzieć, lecz zmiarkował, że sobie gorzej interes popsuje, i że tym żółtobrzuchom, jak nazywał szlachtę zamożną, uledz należy. Choć mrucząc, lecz zawrócił do dworu, ale konie kazał zaprzęgać i przed ganek zajeżdżać. Nim się dostał do kancelarji, już podczaszy z niecierpliwości na próg przeciw niemu wyszedł.
— O! przebaczcież mi też moją prędkość — rzekł, rękę podając — byłem chory i markotny, licho wie, co mi się stało. Nie gniewajcie się.
Mecenas niewyraźnie coś odbąknął.
— No, siadaj! siadaj, obiad zaraz, od obiadu nie puszczę. Bóg widzi, dziękuję ci, miałeś intencję dobrą, czuję to, trafiłeś tylko na zwarzonego człeka.
Bołtuszewski skromnie się już zachowywał.
— Co się tyczy chorążego — do-