Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie mam żadnego obowiązku chować to w sekrecie — odezwał się chodząc po pokoju Bołtuszewski — pojadę do podczaszego.
— Jedz, zrobisz uczciwie i Pan Bóg ci to nagrodzi. Stary grzyb i do tego jeszcze kłamca! Chce mu się osiemnastoletniej panienki. Jedź zaraz, weź podczaszego na cztery oczy. A! mój Boże — przerwała mecenasowa, żebym ja była mężczyzną, jak Boga kocham, wiedziałabym jak to obrobić. Ale już, kiedy ja nie mogę, jedź waćpan.
Stanęło tedy na tem, iż nic nikomu nie mówiąc dokąd, jutro mecenas do Góry się uda i pana podczaszego przestrzeże.
Mecenasowa promieniała z radości.

∗             ∗

Gdy się komu nie wiedzie to we wszystkiem. Bołtuszewski, który pra-