Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Do tego daleko! tatku!
— Daleko czy blizko. Deus scit, a ja ci mówię, rozpatrz się w chorążym.
Ewunia siadła przeciwko ojca, popatrzała nań długo, długo.
— Darmobym patrzała, coraz więcej siwych włosów dojrzę.
Podczaszy rozśmiał się, zamilkł.
Gdy wyszła potem, pokręcił głową, i zabierając się do godzinek wieczorowych, rzekł do siebie.
— Ciężko to będzie przeprowadzić, dałem mu pozwolenie, to prawda, nie będę winien, gdy go dziewczyna nie zechce, a jak się uprze, dalipan serca nie mam gwałt jej zadawać. Trzebaby, bodaj na podstawkę o młodszym i pokaźniejszym pomyśleć, z tego trudno by co było.
Zafrasował się wielce podczaszy, i bodaj czy tego dnia godzinki z uwagą mógł odmówić.


∗             ∗