Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

skiej dla siebie przyjaźni, to niech się wcześnie gotuje na to, że chwili pokoju mu nie dam, mścić się będę.
— Przecież któżby się ważył starać o tę śliczną rączkę, nie pozyskawszy serca.
— O? moje serce trudne! — szepnęła Ewunia — wiele wymaga, a gdyby śmiałek rachował na to, że je po ślubie sobie pozyszcze, nie do zazdrościby miał życie.
— Pani tak odstrasza — rzekł chorąży.
— Nie, mówię co myślę, jestem szczera do zbytku — odparła podczaszanka — wierz mi pan.
Spojrzała nań wyraziście, biedny konkurent stał skonfundowany.
— To niechże mi pani powiedzieć raczy, czem się jej spodobać można? spytał po chwili.
— To bardzo trudno — wesoło na pozór mówiła Ewunia. — U panów jest