Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziejko! kto panią ujrzał, kto się do niej miał szczęście przybliżyć, byłby z kamienia, gdyby nie pragnął widzieć ją zawsze, ciągle, nieustannie.
— A! co toż to pan mówi — poczęła naiwnie Ewunia — tak jakbyś pan miał dwadzieścia pięć lat, i zakochał się we mnie.
— Można łatwo zakochać się w pani i w trzydziestu kilku! — zawołał chorąży uradowany obrotem szczęśliwym.
— Ale pan ma pewnie więcej niż czterdzieści! — rozśmiała się Ewa.
Brdęski zmieszał się.
— Chociażby — rzekł — ale serce młode.
Ewa na niego popatrznła.
— Nie wierzę temu, żebyś pan mógł taki sobie kłopot wziąć na głowę — odezwała się śmiejąc.
— Jaki kłopot? — spytał chorąży.