Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zobaczył, uściskał ją i w czoło pocałował. Chciał, żeby siadła, ale dziewczę odmówiło.
— Bo my mamy z sobą dziś do mówienia dosyć — rzekł ojciec — a chcę żebyś mnie z uwagą posłuchała.
Tu westchnął i zamyślił się.
— Moje dziecko — odezwał się po chwili — już ci też czas dla ciebie o przyszłości pomyśleć. Jam stary, wiek mnie coraz więcej przygniata, boję się dla ciebie większego niż teraz sieroctwa, albo pozostania na łasce krewnych, od której niech Chrystus Pan broni. Co tu mówić długo, dla mojego spokoju i dla twojego dobra, trzeba ci zamąż iść.
Ewunia rączkami strzepnęła.
— Trzep nie trzep, ja to wiem — dodał podczaszy — że wolnemu ptaszkowi na świecie lepiej i że się dobrowolnie do klatki nie chce. Lecz po za klatką latają jastrzębie, klatka