Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jesteście domowym, znacie życie moje, nasze, czyście co podobnego dopatrzyli? czy wam to na myśl przyjść mogło?
Ojciec dumał. — Mój panie podczaszy — rzekł w końcu — jam zakonnik, ja w kącie siedzę, mnie świat nie obchodzi, co ja wiedzieć mogę?
— Ale przecież, gdyby tak było, toby ci się, czy o oczy, czy o uszy obić musiało.
— Jakim sposobem — odparł Reformat — ja zrana pacierze klepię, po mszy świętej w stancji czytam, albo idę na folwark, potem obiad, nieszpory, brewiarz, czasem z jegomością w marjasza zagramy, no i o dziesiątej spać.
— Mów-że, czy to może być?
Ojciec się znowu zadumał.
— Mój panie podczaszy — odezwał się, całując go w ramię — tylko bez gorączki, tylko powoli i nie