Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/398

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



ROZDZIAŁ VI.

Wszystko to co nam ten list zdradza, było jak najściślejszą osłonione tajemnicą, nawet baron Helmold nie domyślał się nic, a w Dryczu szydzono sobie z nieszczęśliwego Rogera, tak, że na niego bez śmiechu spojrzeć nie mogli. Skalski grał doskonale humor kwaśny i znudzenie — nawet przed rodzoną siostrą nie wydał się z nadspodziewanem, drogo wprawdzie okupionem powodzeniem, w które chwilami sam jeszcze nie wierzył. Baczny tylko bardzo znawca byłby dostrzegł, w poważnem, zamyślonem, uspokojonem obliczu Rogera, że i dlań życie zaczynało nabierać stanowczej barwy, że losy jego albo się już rozstrzygnęły, lub wprędce rozstrzygnąć miały.
Wszyscy zresztą bohaterowie tej powieści, dążący do kobierca, okazywali jedną prawie fizyognomię, zakłopotaną raczej niż szczęśliwą, usiłując sobie wmówić, że stanęli u kresu życzeń, a czując sercami próżnemi, iż ten cel pożądany nie wypełnił zadania życia. Były to zwycięztwa miłości własnej raczej, niż zaspokojenie pragnień ducha i serca. Po błysku tryumfu następowały zadumy i zwątpienie nawet, ale człowiek sobie samemu często kłamie, aby się nie przyznać, że pobłądził.
Wśród tych ludzi, u progu mniemanego szczęścia stojących, jeden doktór Mylius był smutny i ponury, walczył z sobą, wahał się i pod siwym włosem, po młodzieńczemu wzdychał.
Odwiedziny ostatnie u Szurmy dały mu wiele do myślenia, w pierwszej chwili chciał zaraz wyszukać