Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nicby w świecie już jej niemogło odjąć tego przekonania, że los jej palcem Opatrzności litościwym został rozstrzygnięty...
Chwilę trwało pomięszanie, podniosła się żywo z siedzenia i gdy Walek tuż stojący pod altaną, pozdrawiał ją, położywszy palec na ustach, dała mu znak, aby wyszedł do ogrodu otwartą furtą u stóp wału.
Jakkolwiek wspomnienie du Vala, hrabiego Luisa i tego nieszczęśliwego wczorajszego strzelania do lasów przyszło mu na myśl chwilowo, miał Luziński tyle odwagi, że rozkazu usłuchał.
Alea jacta est! — rzekł sobie w duchu, nie mogąc się oprzeć bojaźni, co będzie to będzie.
Na progu furtki śmielsza daleko od niego czekała nań wyciągając rękę hrabianka Iza.
— Zkąd pan tutaj? jakim sposobem?
— Mogę poprzysiądz, że to dla mnie samego niezrozumiałe, zawołał Walek badając wzrokiem Izę, której twarz wcale nie zdradzała gniewu, wczoraj przybyłem w odwiedziny do towarzysza mego szkolnego, pana Bogusława, do Bożej Wólki, wyszedłem dziś na przechadzkę, ciekawość, sam nie wiem...
— Przyznaj mi się pan otwarcie, zawołała hrabianka, pomyślałeś idąc tu o tym trzpiocie, awanturnicy, która cię tak śmiało napastowała na gościńcu?
— Nacóżbym się miał zapierać? — rzekł Walek.
— Jesteś więc pan moim gościem, odpowiedziała hrabianka uśmiechając się, ale na nieszczęście, bardzo mi trudno pana przyjąć tam, gdzie każdy nasz krok, słowo, szpiegują i donoszą, gdzie ledwie o tej godzinie porannej, mogę swobodniej się przejść. Szczęściem w nieszczęściu jest, że to godzina szósta i wszyscy śpią, śmiało więc oprowadzę pana po parku, chodźmy.
Hrabianka z prostotą i ufnością podała mu rękę, niepodobna było odmówić, chociaż Luziński zbladł jak trup i krew mu w żyłach zastygła.
Rozmowa poczęła się od ogólników, ale większą jej część wiodła sama hrabianka, odpowiadając na pół słowa, Walek był oniemiały. Wszystko to razem zda-