— Bądź co bądź, rzekł sobie Walek jakby tknięty jakiemś przeczuciem, było to już w przeznaczeniu, muszę tam podejść i przypatrzeć się zblizka!
Ale zwierzyniec Wólki był porządnie opalissadowany, furtka wprawdzie prowadziła na pole, lecz niestety, hermetycznie zamknięta i kołem zabita. Nie było innego środka nad wdrapanie się na płot i skok z drugiej strony. Walek nie miał szczęścia do tego rodzaju gimnastycznych ćwiczeń, odrapał się o oszarpał dobrze nim swego dokazał, a dodatkowo nogi nadwichnął skacząc, tak że dosyć niepewnemi kroki potem przez grobelkę powlókł się ku altanie.
Okna jej były dotąd zamknięte, ale w połowie drogi ze zdumieniem największem podniósłszy wzrok Walek, dostrzegł, że jedno z nich się otworzyło i stanęła w niem postać niewieścia.
Serce uderzyło. Juściż nie może być aby to była ona, a! toby było przeznaczeniem!
I widać, że przeznaczeniem być musiało, gdyż w istocie w oknie stała hrabianka Iza, lubiąca ranne przechadzki, w których du Vala, Manetki, macochy i ich dworu nie spotykała. Wyszła była z książką na świeże powietrze, a nim zasiadła do czytania, wpatrywała się w krajobraz, mgłami ciepłemi osnuty i powoli z nich wychodzący coraz wyraźniej. Nagle i ona spostrzegła na pustej grobli postać męzką, posuwającą się ku ogrodowi i dziwna myśl przebiegła jej po głowie.
— A gdyby to był on! Ale to nie może być, to pewnie leśniczy, albo ogrodnik. Jednak mimo niedowiarstwa, hrabianka Iza pozostała w oknie aż do sprawdzenia tego zjawiska, dość w tej porze dnia niezwyczajnego...
Walek z za olch już ją był poznał... śpieszył, choć mu się w głowie zawracało od tych faworów losu.
Gdy z cieni drzew wystąpił na pole, Iza także poznała go i z podziwienia mimowoli aż krzyknęła. Niemogła się na nogach utrzymać, siadła, ręką uciskając serce i cicho szepcząc: przeznaczenie!
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/250
Wygląd
Ta strona została skorygowana.