Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jaźnił się z nim, przybiegał gdy go nie było, umizgał się potajemnie — i (rozśmiała się) nic nie wskórał. (Tu westchnęła). Umarł mój poczciwy Rusiński, zostałam wdową, pan Adolf tuż, na usługi... Bardzom wdzięczna — ale co pan sobie myślił? że ja dam się tak wziąć jak kuropatewka i potém precz puścić! Ja pana Adolfa bardzo lubię, co prawda to prawda, ale ożenić się pan ze mną nie myślisz, tylko bałamucić, a ja, biedna wdowa, z maleńką sierotką na karku, muszę myśleć nie o romansach, ale o tém, by mieć opiekę i kawałek chleba...
Więc, po szczerości — ciągnęła daléj żwawo — odnająć dwa pokoje? Żeby ludzie gadali na mnie, że mam z panem miłosne konszachty, i żeby na mnie nikt okiem nie rzucił! Nawet ten paskudny referentby nie przyszedł, a ten seryo myśli się żenić.
Adolf milczał; wdowa ciągnęła daléj, ulitowawszy się jego posępnéj minie:
— Nie zapieram się tego, że ja pana bardzo lubię, a i dowody tego miałeś, bom dawała pieniędzy, pożyczała, karmiła, i choć mi było nieraz ciężko, nie poskarżyłam się; a gubić siebie i dziecko dla téj miłości głupiéj — to się nie godzi...
Chcesz się pan żenić? Zgoda, słowo daję, choć jutro do ołtarza, i choćbyśmy nie opły-