Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Zdecydowałem się u pani Berty odnająć dwa pokoje — cóż pani na to?
Kręcąc głową popatrzała na niego gosposia.
— Pan Adolf się zdecydował, rzekła — a, to bardzo szczęśliwie; ale ja, wcale nie jestem zdecydowana wynająć mu... Cóż pan na to?
Zarumienił się młodzieniec, a choć chciał wybuchnąć, wstrzymał się.
— Ha! jak się pani podoba — rzekł; — nie — to nie! Trzeba będzie sobie poszukać gdzieindziéj.
Z boku okiem bystrém zmierzyła go pani Berta...
— Słuchaj-no pan — odezwała się, — potrzeba się nam raz rozmówić, jak należy, otwarcie i uczciwie. Nie będę nic w bawełnę obwijała. Pan Adolf jeszcze gdym była rezydentką u pani hrabiny, nim się ze mną mój nieboszczyk ożenił, robiłeś do mnie bardzo słodkie oczy. Temu nie zaprzeczysz.
— Berta też mi gorzkich nie robiła — odparł gniewnie pan Adolf.
— A, tak! zawołała, pokazując piękne białe ząbki kobieta: bo miałam zawsze słabość do tego bałamuta, nicponia! Co prawda to prawda — mówiła daléj — poszłam za mąż za nieboszczyka Rusińskiego, bom wiedziała, że na takiego pana Adolfa nie ma co rachować. Bałamut sobie myślał coś za życia nieboszczyka, przy-