Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/567

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jest to dzieciństwo, nic więcéj, dodała — ale z tego plotki być mogą, niepotrzebne. — Zawsze wdzięczna ci jestem za ten dowód przyjaźni dla mnie....
Pożegnały się wkrótce, bo pomimo zapewnienia, że to było dzieciństwo, Aniela i nastraszyła się, i wzięła mocno do serca płochość męża. Dotąd była pewna władania nim: mógł się jéj wyemancypować, na to pozwolić nie było można. Potrzebowała się namyślać długo nim uszykowała plan przyszłego postępowania. Postanowiła nie dać nic poznać po sobie, nie zmienić w niczém obyczaju, ale każdy krok obojga śledzić bacznie.
Na obiedzie tego dnia być miała właśnie pani Marta; Zdzisław wyszedł z rana i nie powrócił do domu, aż z nią razem w godzinie obiadowéj.
— Gdzieżeście się państwo spotkali? zapytała Aniela obojętnie.
— Hrabia — rzekła śmiejąc się i wykręcając usteczka piękna mała blondynka, — hrabia był tak łaskaw, że zaszedł po mnie.
— Nie bez przyczyny — dodał Zdzisław śmiało spoglądając na nią, — bo pani często o godzinach zapomina, a ja i gospodyni nasza lubimy bardzo, aby wszystko było o swoim czasie.
Przy obiedzie spojrzenia, chichotania, pewne dawane znaki i słówka dwuznaczne nie uszły