Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/552

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nawet niedającym się ukryć wstrętem patrzała na odgrywanie téj komedyi łez i miłości....
— Moja kochana hrabino — odezwała się popatrzawszy na nią, — uspokoj się.... rodzina nie dopuści Lambertowi mezaliansu moralnego, a on sam, zdaje mi się — nie myśli o nim. Trochę młodzieńczéj gorączki przypłacił drogo, — dojrzewa, myśli, i jest człowiekiem, na którym dziś polegać można. Zbytnio się nim opiekować nie potrzeba.
Dobitnie udzielona przestroga ta uderzyła Anielę. Nigdy jeszcze kasztelanicowa tak nie mówiła do niéj. Zmiana była widoczna — jakiś wpływ nowy czuć się dawał. Czyj on mógł być, łatwo się domyśliła pani Zdzisławowa, udała uspokojoną i siadła przy staruszce....
— Dałby Bóg, aby wszystko to raz się skończyło....
I usiłując odwrócić rozmowę, rzekła weseléj:
— Radabym też, aby i moja biedna markizowa raczyła skończyć z jednym ze swych pretendentów i uwolniła mnie od opieki nad sobą, bo trudno mi z nią dać rady.
— Dziecinna jest! podchwyciła staruszka.
— Trochę już więcéj niż to, bo prawdę rzekłszy — płocha; lekko wszystko bierze.
— Mój ty Boże! trochę się zapominając odezwała się stara pani: okazuje się, że nie ma charakterów, na którychby mniéj polegać mo-