Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/467

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kiem tych hetmanów, co krew swą i miłość na ofiarę składać umieli — dając się zabijać na pustynnych polach....
— Inne to były czasy — odparł Lambert, — inne znaczenie rodzin i waga ofiary; dziś....
— Cieniom przeszłości trzeba się umieć poświęcić — dodała Eliza. Mówię pięknie choć przeciwko sobie; mówię, bo muszę a żółć mi zalewa serce.... Prawię wam kazanie ofiarne, a — nie chciałabym może, abyście mnie wzięli za słowo. Musicie mnie kochać po cichu!
— Miłość to — rzekł smutnie Lambert — któréj nic z serca nie wygna — bądźcie pewni — i dla któréj wyrzekłbym się praw pierworodztwa chętnie, aby módz ją nosić jawną....
— Jechać! potrzeba jechać! po namyśle powtórzyła Eliza — tak, mój hrabio, ja sama trochę się od was potrzebuję oderwać. Te przechadzki w Cascinach nadto mnie rozmarzają, czasem dziki szał porywa, i myślę, we dwoje, zapomniawszy co zostawujemy za nami — uciec gdzie w świat!
— Ileż razy jam to powiedział sobie.... i zawstydził się — szepnął Lambert..
— Nie! nie! toby był egoizm, toby była zdrada przeciw uczuciu samemu. Pokażmyż tym.... bydlętom, że można się kochać anielsko!!
Kończąc te słowa, z twarzą zarumienioną, dodała.