Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/463

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Aniela podniosła oczy z roboty i cicho szepnęła:
— Byle nie tam był, gdzie.... go podobno bardzo ciągną.
— Ty bo masz imaginacyę! dodała hrabina; kto inny nie ja jużby cię o zazdrość mógł posądzić.
— I nie omyliłby się — żywo wtrąciła rumieniąc się pani Zdzisławowa, — jestem zazdrosna za panią moją, która cierpiąc dla syna, może wymagać trochę poświęcenia.
— Alboż mi nie daje dowodów jego! odparła hrabina — nie bądź dla niego za surową. Całe moje szczęście w tém, abym jego widziała szczęśliwym. Więcéj nie pragnę!
Przeczucie nie omyliło Pani Anieli. W istocie hr. Lambert zaproszony był do księztwa na herbatę, lecz nie sam, było oprócz tego kilku znajomych miejscowych artystów, kilku cudzoziemców i pań kilka. Mogło się to prawie nazwać wieczorem artystycznym, bo jedna z pań śpiewała, grał jeden z panów, a rozmowa przeważnie się toczyła o sztuce. Hrabia Lambert zdobył się tego dnia na pogodniejszą twarz, na weselsze usposobienie, ożywił nieco i zapomniał o wszystkiém co mu ciężyło, co go uciskało. Znalazła się chwila, w któréj umiejąca manewrować zręcznie Eliza, w czasie żywéj rozmowy zbliżyła się do hrabiego i uło-