Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/460

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To niepojęte! dodała po chwili.
— Mogłoby się to wydawać niepojętém, śmieszném w każdym innym razie — odezwał się książę, — z każdą inną osobą. Ośmielam się powiedzieć pani w obronie mojéj i żony, że pani jéj nie znasz. Pospolita kobieta mogłaby być narażona na niebezpieczeństwo; ona — nie. Ona jest istotą wyjątkową — jest.... pani, na to nie ma wyrazu....
Zbladła pani Zdzisławowa słuchając, i nie mogła już powiedzieć słowa. Niezmiernie zawsze grzeczny książę, widząc ją pomieszaną, wziął ją za rękę i pocałował, jakby chciał przeprosić, iż musiał się jéj sprzeciwić.
— A! pani! pani nie znasz téj kobiety, która jest samą prawdą, żywą cnotą, aniołem.... Z każdego poruszenia serca gotowa się spowiadać, nie ma tajemnic, obwinia siebie, otwiera swą duszę, — jestem w nieprzerwanéj ekstazie, napawając się wonią tego rajskiego kwiatu!
Aniela chciała parsknąć śmiechem; wstrzymała się. Książę swym zapałem nakazywał szacunek.
— A zatém, mości książę, dodała zmuszając się do wesołości — wszystko jest jak najlepiéj na tym najlepszym świecie!...
Jest to kwiat rajski! Książę się jego wonią napawasz, bo masz do tego prawo, i księciu