Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zalecał się hr. Elizie, ale do téj mniéj miał szczęścia, pozwalała sobie nie smakować w jego dowcipie. Czasem jednak przychodziła jéj fantazya zawracać mu głowę, co się jéj udawało, a gdy dokonała łatwego zwycięztwa, ze wzgardą odwracała się od niego.
Z matką nie mogły się w zdaniach o nim pogodzić.
Pułkownik chwilkę jeszcze poświęcał pannie Elizie, która dlań była dosyć łaskawa, ale traktowała go z góry, po angielsku się nieznacznie wysunął z salonu. Był jeszcze w sieni, gdy dowcipny Jeremi rzucił za nim petardę swojego dowcipu.
Być bardzo może, iż śmiech, którym ją przyjęto, jeśli go pułkownik usłyszał, zrozumiany był przez niego... Hrabina rozśmiawszy się, z lekka zaczęła stawać w obronie przyjaciela domu...
— Ale on bo jest przyjacielem wszystkich domów, gdzie się dobrze jada, rzekł bezlitośny Jeremi. Nie powiem, ażeby był pasorzytem, bo nie potrzebuje cudzych obiadów, jest to tylko fantazya. Natura ciągnie wilka do lasu. Urodził się na pasorzyta, los dał mu chleb, karmi się cudzém przez amatorstwo.
— Pułkownik zasługuje na szacunek... przerwała pani domu.