Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/433

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przywiązanie; zapaliłem się, myślałem, że miłość znajdę w niéj — tę o jakiéj marzyłem — a znalazłem mróz, lód, chłód, obojętność — bez litości. Cała jéj czułość dla tych hrabiów, nad którymi ja się wielce lituję, ubolewam, ale nie widzę racyi, ażebym im moje szczęście poświęcał. Tymczasem hrabina Laura potrzebuje ciągłéj opieki, ani przewidzieć kiedy będzie zdrowa, a hrabia Lambert, chevalier de la triste figure, podobno też popadł w melancholię i żenić się nie myśli. Nad obojgiem potrzeba opieki, a opiekunką moja żona. Niechże sobie im służy — ja kwituję.
— Mój hrabio, rzekł cicho Leliwa, zatrzymując się nieco — a cóż powie świat? co powie świat, gdy porzucisz żonę tak godną szacunku za swe poświęcenie?
— Świat odparł Zdziś — ale ja mu pozwolę mówić co zechce, bylem był wolny!
Mieli się żegnać już, gdy Zdzisław zapytał:
— Dokąd idziesz?
— Jak naturalnie powitać hrabinę Julię.
Zdziś się namyślał trochę.
— No — to i ja z tobą!
Żywszym krokiem ruszył się Leliwa — i zajaśniała mu stara twarz, gdy się znowu znalazł w tym saloniku, w którym mu było tak swobodnie zawsze i tak domowo.