Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/430

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ale ja z niczego w świecie nigdy żadnych sekretów nie robię, odparł Zdzisław. Najprzód to się na nic nie zdało, ludzie się zawsze dowiedzą wszystkiego; powtóre cela m’embête.
— Wróciliście państwo oboje? spytał pułkownik.
Zdziś się rozśmiał i popatrzał mu w oczy.
— Ależ to się nie mówi! zawołał z miną dziwną.
— Jak to? z żoną?
Zdzisław ruszył ramionami.
— A z żoną! rzekł — nie — żona, czy też.... nie wiem jak ją nazywać mam, jedzie — przyjedzie zapewne....
Pułkownik się dopiero domyślił.
— Czy hrabina Julia wróciła także?
Zdzisław spojrzał w drugą stronę.
— Nie wiem, odparł z przyciskiem.
Szli daléj.
— A pani Zdzisławowa? począł pytać ciekawy.
— Jest to historya, któréj opowiadanie mnie nudzi, ale rad nie rad, rzekł Zdziś, muszę ją dla pułkownika przedsięwziąć, abyś wiedział co mówić drugim. Zrobiłem głupstwo żeniąc się. Tak jest — mówił młodzieniec — fantazya była ryzykowna.... Nie znałem téj kobiety, wydała mi się taką czułą dla mnie, a to jest najzimniejsza istota w świecie. Bardzo mnie to cie-